środa, 16 listopada 2016

Kanzashi w Polsce

Kanzashi w Polsce

Moda na kanzashi przyszła z Rosji. Rosjanki uprościły technikę tsumami zaiku z braku koniecznych do tradycyjnego podejścia materiałów.  Jako pierwsze zaczęły używać wstażek satynowych, rozpowszechniając jednocześnie opinię iż kanzashi to "kwiatki ze wstążki" - skojarzenie które wywołuje u mnie bardzo mieszane odczucia.

Zapewne pierwszą osobą wykonującą kanzashi w Polsce była użytkowniczka  serwisu Flickr, posługująca się nickiem Hatsu-chan^^. Jej prace pojawiły się na serwisie Flickr na początku 2009 roku, zaś ostatnia praca została zaprezentowana w grudniu 2009 i to jej wskazówki pomogły mi rozpocząć  prace nad własnym warsztatem. Niezmiernie żałuję że nigdy nie udało mi sie poznać personaliów tej osoby, gdyż jej wkład w zaprezentowanie tej techniki w Polsce nie może zostać pominięty i żałuję, że nie mogę jej wymienić z imienia i nazwiska. Hatsu-chan^^ (później posługująca się nickiem Hatsu, czasem zdjęcia podpisane były Hatsumiko) - choć nie używała jedwabiu i kleju ryżowego - z całą pewnością wzorowała się na ozdobach japońskich. Jej prace miały charakterystyczny styl. 

Fot. Hatsu-chan^^


Kanzashi, jak zwykło nazywać się tę technikę w Polsce, stało się popularnym hobby i wiele osób zaczęło zakładać własne studia rękodzielnicze i prowadzić warsztaty, a  kanzashi zaczęło zdobić wszystko od spinek do włosów po ramki na zdjęcia i kielichy z okazji komunii świętej. 

Fot. E-maja
http://e-maja.com.pl/

Tsumami zaiku w Polsce ma opinię "kwiatków ze wstążki" i znacząca większość twórców wykonuje kanzashi z satynowych wstążek oraz kleju na gorąco, zaś brzegi nie zabezpiecza klejem ryżowym, tylko przypala. Doprowadziło to do sytuacji - niekoniecznie korzystnej dla techniki i jej zrozumienia - gdy prace całkowicie niezwiązane z tsumami zaiku są nazywane kanzashi. Zadziałało tu nadmierne uproszczenie: kanzashi = kwiaty ze wstążki, więc prace które przypominają kwiaty i są ze wstążki to musi być kanzashi (tsumami zaiku). 

Fot: The Flower Art
Kwiat nazywany tutaj kanzashi z techniką tsumami zaiku nie ma praktycznie nic wspólnego. 

W ostatnim czasie firma Clover wypuściła na rynek "formy do kanzashi" i często bywam pytana czy warto w nie inwestować. Moje personalna odpowiedź brzmi NIE (wielkie litery nieprzypadkowe). Cenię firmę Clover za wspaniałe narzędzia, ale jakość kwiatów produkowanych przez te formy jest mizerna. Znacznie lepiej poświecić te finanse na dobrą pęsetę i lepszej jakości tkaniny. 

Formy Clover niestety są pomyłką przy
próbach nauki tej pięknej techniki


Dlatego, jeśli zależy Wam na autentyczności wyrobów, przepatrując tutoriale, filmiki i sklepy należy uważnie przyjrzeć się wyrobom, czy ich wygląd odpowiada charakterystycznym cechom techniki. Są to np. składanie kwadratów na pęsecie (nie np. zszywanie z kółek). Tkanina jest w pewnej mierze kwestią drugorzędną, a materiał inny niż jedwab nie oznacza automatycznie złej jakości wyrobu. Jedwab z pewnością jest ukłonem w stronę tradycyjnej techniki, choć wstążkowe kwiaty potrafią mnie zaskoczyć dbałością o szczegóły.


Na deser: film z którego ja się uczyłam, techniki tsumami zaiku. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz