środa, 7 grudnia 2016

Z wizytą w warsztacie - Część 1

W zeszłym tygodniu zaprosiłam Was na wizytę w moim warsztacie. Słowo się rzekło, zapraszam w moje skromne progi!

Dwa słowa o mnie. Zaczynałam od małych, koślawych kwiatków i filmiku po japońsku, jednak miarę praktyki uczyłam się jak z małych kawałków jedwabiu wyczarować najróżniejsze kwiaty: od śliwy aż po sakurę i chryzantemy. Każdy kwiat to efekt długotrwałych poszukiwań - żeby nie powiedzieć pracy badawczej, ponieważ często to właśnie szukanie informacji zabiera więcej czasu niż zrobienie kwiatów (co biorąc pod uwagę średnio 15h na średniej wielkości szpilkę jest pewnym osiągnięciem).

Od paru narzędzi na biurko po własny jednopokojowy warsztat w 10 lat. Tak, zgadza się - zajmuję się tsumami zaiku od dekady. Czasem na chwilę odrywałam się od tej techniki aby spróbować innych rodzajów rękodzieła japońskiego, ale zawsze wracałam do mojego ukochanego tsumami zaiku. 

Tak więc... zapraszam :)

Moje biurko jest podstawą mojej pracy i tutaj wykonuję wszystkie projekty. Często odwiedzający mnie po odbiór zamówień klienci dziwią się, że mój warsztat nie jest bardziej japoński. Jeśli więc spodziewaliście się mat tatami i niskiego stolika przy którym klęczę jak panowie na filmikach z Kyoto... Przepraszam. Ale ja lubię sobie pooglądać seriale w trakcie pracy :)

W dodatku nietrudno zauważyć że mam na biurku regularny bałagan, ale cóż, nie da się zrobić jajecznicy nie rozbijają paru jaj. Pewnie mogłabym posprzątać pod publiczkę, ale co to byłaby za wizyta - prędzej wizytacja.

Obok biurka stoi drukarka i Curio, zaś kawałek dalej znajduje się szafka na której prasuję tkaniny. Wieża szuflad to jedno z trzech miejsc gdzie składuję materiały według klucza który zapewne tylko na rozumiem, choć ogólnie to mam miejsce na bele, na rozprute kimona lub kariunui których nie nawinęłam na rolki, podszewki oraz kawałki za małe na rolki. Rolek mam naprawdę sporo, a mam plan aby wypełnić nimi wszystkie cztery komory. Ot, taka mała fiksacja. Lubie mieć bele na wierzchu bo łatwo po nie sięgnąć odwracam głowę i od razu wiem czego mi potrzeba i gdzie to znaleźć. Niemniej, w szafkadach posiadam wiele materiałów których mam za mało na nawijanie na belę - są to często tkaniny chirimen cięte z metra czy małe kawałki tkanin które dostałam na aukcjach czy od znajomych.

Jest też oczywiście miejsce na papiery, druciki, półfabrykaty ale są one pochowane w szufladach. A wiadomo, że i tak najbardziej interesujące są tkaniny :)

Jakie można znaleźć u mnie? Wszystkie, od tkanin furisode po krepę i nawet jedną rolkę tkaniny ro, czyli przejrzystej tkaniny na letnie kimona. W pudłach są podszewki, resztki i jeszcze nie rozprute kimona, które dostaję i czasem kupuję gdy są zbyt zniszczone by je nosić ale dość dobre na tkaniny.

W szafce po lewej jest nudno, bo jest tam głównie dokumentacja, papiery, filce i półfabrykaty. Za to w szufladach...

Tak jakby więcej kolorów :)
Oczywiście na tym mój warsztat się nie kończy, bowiem narzędzie i materiały zajmują większość pokoju. Na jednym z trzech biurek znajduje się miejsce do krochmalenia i cięcia tkanin. Miejsce do krochmalenia jest osobne, bowiem pryskanie maty do prasowania bardzo ją niszczy i wolę to robić osobno. Zawsze pod ręką mam butelkę z wodą do prasowania i rozrobionym krochmalem.



Ostatnim interesującym miejscem jest parapet na którym w zasięgu ręki stoją pudełka z narzędziami i wiszą nożyczki,a także znajdują się dwie gąbki ze zrobionymi wcześniej bazami i niektórymi gotowymi kwiatami. Pod ręką stoją też kleje i farby.

 Tak wiec to bajkowe (dla mnie) królestwo wygląda. Nie jest oszałamiające, naprawdę wolałabym pokazać Wam pokój w stylu japońskiego warsztatu gdzie ubrana w kimono z białym kołnierzem jubanu pod perfekcyjnie założonym kimono mogę pozować do zdjęć. Prawda jest trochę inna - w spodniach od piżamy i wyciągniętej koszulce oglądam seriale (aktualnie: The Bastard Executioner) i... dłubie moje jedwabne fantazje, przekuwając je z projektu na rzeczywistość.

Nie zanudziłam Was? Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej, bo już w przyszłym tygodniu brudne sekrety skrzynki z narzędziami czyli czego używam w warsztacie na co dzień. Będzie to post bardziej techniczny, bo wymienię wszelkie niezbędne mi narzędzia i dokładnie opiszę co z czym się je.

Miłej środy! <3

Za tydzień: Z wizytą w warsztacie - Część 2 - Narzędzia

Z wizytą w warsztacie - Część 2 - Narzędzia

W ciągu wielu lat doskonalenie mojego warsztatu tsumami zaiku wielokrotnie byłam pytana o zawartość moich szaf i szuflad, o kleje i narzędzie. Po dość długim, ale mam nadzieję udanym wstępie o tsumami zaiku w Polsce i na świecie postanowiłam wpuścić Was wirtualnie do mojego warsztatu.

Wymienione niżej  narzedzia to podstawa mojej pracy. Jedne są mniej (jak ploter) lub bardziej (jak mata do ciecia) przydatne, inne absolutnie niezbędne (pęseta czy nożyczki). Jeśli dopiero zaczynamy przygodę z tsumami zaiku warto zaopatrzyć się przedewszystkim w pęsetę, nożyczki oraz matę i nóż do cięcia. 

Istotnym kryterium wyboru narzedzi jest to, jakim materiałem będziemy się posługiwać. Ja swoje doświadczenia opieram na jedwabiu i materiałach naturalnych (bawełna, len). Mają one tendencję do strzępienia się i trzeba ciąć je z dużą dokładnością, krochmalić i prasować. Praca ze wstażką jest z tego co wiem mniej wymagająca (wstążkę po prostu tnie się na kwadraty i przypala, omija się proces krochmalenia, prasowania i cięcia na macie) i może zaoszczędzić kupna wielu z wyżej wymienionych narzędzi koniecznych do pracy z np. jedwabiem. 

Serdecznie zachęcam jednak do próbowania swoich sił w technice bliżej tradycyjnej, czyli z zastosowaniem jedwabiu. O tej odmianie kanzashi mogę wypowiadać się swobodnie, gdyż do wstążki nie miałam serca i cierpliwości. Pozatym wstażki nie da sie farbować, a ja lubie sobie poszaleć z barwnikami gdy nie odpowiada mi kolorystyka tkanin ktore już mam.

No, ale dość wstępu - pora zwiedzać!   

Narzędzia

Narzędzia są podstawą dobrego tsumami zaiku. Często będę wymieniała narzędzia Beadmith, ale bynajmniej nie dlatego, że artykuł jest sponsorowany. Ta firma po prostu wie, jak robić dobre narzędzia :)

Podstawowe narzędzia - pęseta oraz szczypce
Ja swoją pierwszą pęsetę precyzyjną kupiłam online, na Ebayu, przy okazji razem z kilkoma drobiazgami. Dziś jest to moja ulubiona pęseta i choć mam przeróżne w domu (min. marki Beadsmith oraz Baku) to ta bezimienna pęseta jak dotąd najlepiej leży mi w dłoni. Na wyjazdy warsztatowe nigdy jej nie zabieram, bojąc się że ją zgubię. Czy kupiona za 10zł w modelarskim czy markowa, prosta czy wygięta - ważne aby dobrze układała się nam w ręku.

Pozostałe narzędzia wystarczą jak w każdym podstawowym warsztacie jubilerskim. Ja mam ich trochę więcej bo kupowałam ratami i na sztuki, ale dobry zestaw (np. Beadsmith) z pewnością zapewni Wam wszystkie podstawowe typy (szczypce płaskie, okrągłe, boczno tnące, tzw. bociany oraz nylonowe) wraz z dobrej jakości pęsetą prostą. Nie jest to mały wydatek, ale opłacalny bo narzędzia te prócz tego że są dobre to także cieszą oko.

Zestaw narzędzi Beadsmith
 Nożyczki
Pęsety - prosta i wygięta
Nożyczkom poświęcam osobny rozdział, bo to prawdziwa epopeja. To, że powinny być doskonałej jakości to podstawa. Dobre, krawieckie nożyczki nie tępią się latami, ale należy pamiętać aby mieć osobne do papieru i tkaniny (nic tak nie tępi nożyczek jak papier). Należy mieć co najmniej dwa rozmiary nożyczek: duże do cięcia i małe do detali. Ja mam zarówno duże, do cięcia np. arkuszy kartonu czy tkanin z beli, średnie oraz do detali. Każdych mam co najmniej dwie pary, jedne do papieru drugie do tkanin. Dodatkowo przydaje się pod ręką obcinacz do nitek. Z nożyczek wycinających w ząbki korzystam rzadko, najczęściej używane są małe nożyczki do tkanin.
Zestaw nożyczek krawieckich z Tchibo - mam takie same

Maty do cięcia i nóż krążkowy

Mata i nóż krążkowy są w moim odczuciu absolutnie niezbędne jeśli planujemy pracować z jedwabiem, mniej niezbędne jeśli warsztat opierać sie będzie na wstążce. Pozwalają wycinać kwadraty dowolnej wielkości i idealnie równe. Dobrej jakości noże posiada firma Clover, choć moim osobistym faworytem jest aktualnie X'SOR. Mat mam kilka rozmiarów, zarówno dużą 30x40cm jak i mniejsze, podręczne, ale myślę że starczą dwa rozmiary: jedna duża, do cięcia kwadratów, druga mniejsza jako podkładka do pracy na biurko.

Nóż krążkowy i mata do cięcia firmy X'Sor
Ploter Silhouette Curio

Nie jest to narzędzie niezbędne, ale od kiedy go zakupiłam życia sobie bez niego nie wyobrażam. Dawniej wycinanie dużej ilości kółek pod bazy było zadaniem na cały wieczór, a wycinanie elementów jak np. listki czy sylwetki kaczek było mordęgą. Teraz wszystko robi za mnie ta zmyślna maszynka, ale jej poważnym minusem jest cena (około 1500zł). Jeśli ktoś robi kanzashi hobbystycznie to taka maszynka nie na w ogóle sensu, ja z kolei wycinam w filcu formatu A4 od razy od 20 do 100 kółeczek, w zależności od wielkości docelowej (ploter wycina spokojnie od 12mm kółeczek). Więc ja sens zdecydowanie widzę, bo zamiast całego wieczoru wycinania mam za sobą 15 minut zaplanowania cięcia.
Silhouette Curio

Inne
Inne przydatne narzędzia to wyposażenie typowej krawieckiej pracowni. Szpilki, czy klamerki do tkanin przydają się przy drobnych pracach. Warto mieć także nożyk introligatorski i skalpel do decoupage.   Pistolet na gorący klej jest przydatny przy montowaniu gotowych elementów do biżuterii.

Ja mam oczywiście w warsztacie takze matę do prasowania i żelazko, gdyż swoje materiały zawsze wstępnie przygotowuję poprzez krochmalenie i prasowanie. 









niedziela, 20 listopada 2016

Tsumami zaiku, a kwiaty ze wstążki



Poprzedni wpis o tsumami zaiku cieszył się zainteresowaniem, zaś najczęstsze pytania jakie otrzymywałam na stronie FB dotyczyły kwestii tkanin i czy tkanina determinuje co jest, a co nie jest tsumami zaiku. To bardzo trudne pytanie, mimo wszystko spróbuję na nie odpowiedzieć, opierając się na oryginalnych pracach artystów japońskich. Japonia jest krajem gdzie ta technika ma swoje korzenie, więc to właśnie ona i tworzący w niej artyści będę dla mnie wyznacznikiem.
Przy okazji - często jestem pytana o książkę Kanzashi in Bloom autorstwa Diane Gillelend i zdecydowanie ją odradzam. Prace które prezentuje autorka nie mają z tsumami zaiku wiele wspólnego, ich wykonanie znacząco różni się od tradycyjnego tsumami zaiku. Oryginalne maiko hana kanzashi  są wykonane z jedwabiu habotai, sklejane są klejem ryżowym i posiadają tekturową bazę. Składanie płatków obydwa się za pomocą pęsety, by poszczególne elementy były równe i miały jednakowy kształt. Coraz częściej widzi się kwiaty wykonane z innego rodzaju jedwabiu, niż habotai, jedwabiu syntetycznego i wielu innych tkanin. Nie we wszystkich książkach hobbystycznych dotyczących tsumami zaiku klej ryżowym jest wymieniony jako niezbędny, (choć z całą pewnością poszerza możliwości wytwarzania różnych rodzajów płatków).
Książka pani Kanoha
W Polsce dziewięć na dziesięć osób wytwarza kanzashi według poradników z Rosji, które używają wstążki i niejednokrotnie przy pytaniach o tutoriale nie używa się słowa kanzashi, ale określenia kwiaty ze wstążki. Dlatego wstążka stała się jednoznaczna z tsumami zaiku, co z całą pewnością jest niewłaściwym założeniem. Nazwa przeskoczyła z kwiatów z jedwabiu na kwiaty z materiału i wstążki, jednak od kwiatów wstążkowych nazwa przeskoczyła na wszystkie ozdoby ze wstążki. Nie należą one jednak do ozdób w technice tsumami zaiku i nie powinny być wsypywane do jednego worka.
12107908_1682818181956022_1630046634836621744_n.jpg
Ofelia Memedova
Dlatego często toczony spór o podróbki ze wstążek versus oryginały z jedwabiu jest w tym wypadku kompletnie bezzasadny i lepiej tę energię wykorzystać na szlifowanie techniki.
Tak więc o tym, co jest a co nie jest techniką tsumami zaiku posłużę się przykładami z wydanych na ten temat książek. Pisząc książki mam tutaj mam na myśli głównie książki z serii Hong Presents oraz książkę pani Kanoha, do których mam dostęp. Obie panie posługują się tą samą techniką (składnie płatków na pęsecie), ale tylko pani Kanoha używa kleju ryżowego w swoich pracach. Hong pracuje z klejem który przypomina nasz wikol, czyli gęsty i biały klej do tkanin. Obie panie korzystają z jedwabiu, przy czym pani Kanoha z habotai, Hong zaś z chirimenu.
12079078_10201089324753398_3126470431056645534_n.jpg
praca: Adriana Popluhárová
Podobnie patrzeć należy na prace Ofelii Mamedovej. Prace Ofelii są niewątpliwie wysokiej jakości, jednak wiele z nich nie jest wykonanych w technice tsumami. Pomijając materiał, po prostu to inna technika, płatki są cięte i przypalane. Nie jest to tsumami zaiku, jak twierdzi autorka prac.
12079522_1682818248622682_6513649384190922629_n.jpg
Ofelia Mamedova

Książka z serii Hong Presents
Podróbki i oryginały


Za przykład niech posłuży fotografia pracy wyszukana w grupie Tsumami Kanzashi na Facebook. Zdecydowanie nie jest to technika tsumami zaiku, są to sklejone wstążki, nie złożone w technice tsumami zaiku, a jednak autorka pracy taką nazwą określa technikę wykonania.

Można tworzyć w technice tsumami zaiku bez certyfikatu, po prostu nie możemy poszczycić się papierem, że prace są “tradycyjne”. To jak z rękodziełem ludowym: wiele osób je tworzy, nieliczni mają odpowiednie papiery (u nas w Polsce przekłada sie to na przykład na stawkę VAT). Sam certyfikat nie ma wpływu na efekty i spójność z techniką. Można tworzyć piękne ozdoby bez certyfikatu, albo rzeczy które wcale nie cieszą się uznaniem, choć twórca szczyci się byciem certyfikowanym.


Czyli klej i tkaniny są różne, ale technika składania taka sama, przez co obie artystki produkują podobny rezultat. Spotkałam się z opinią, że to jedwab wyznacza więc granicę między tsumami zaiku, a nieokreślonymi kwiatkami z tkaniny. Osobiście nie uważam tak, widywałam kwiaty z jedwabiu które z tsumami zaiku nie miały nic wspólnego (mam tu na myśli kwiaty używane w ozdabianiu kapeluszy czy sukien). Tak samo klej ryżowy, choć tradycyjny i bardzo pomocny, nie sprawi że jego użycie dam nam efekt w postaci kwiatów przypominających tsumami zaiku.

Ah, ale wstążka...Coraz częściej na grupach i forach rękodzielniczych widzi się ozdoby pod którymi widnieje nazwa kanzashi lub tsumami kanzashi, a jednak rzeczy na zdjęciach ani trochę nie przypominają tego, co znamy pod nazwą kanzashi.


Tsumami zaiku jest techniką uznaną za ludowe rękodzieło Japonii od 1982 roku i aby tworzyć autentyczne tsumami zaiku należy odbyć pięcioletni staż twórczy u jednego z pięciu żyjących mistrzów. Niewiele osób uzyskało ten tytuł i prawo do nazywania się certyfikowanymi twórcami. Niemniej, tsumami zaiku stało się popularnym hobby dzięki domorosłym twórcom, hobbystom, książkom i zestawom.








środa, 16 listopada 2016

Kanzashi w Polsce

Kanzashi w Polsce

Moda na kanzashi przyszła z Rosji. Rosjanki uprościły technikę tsumami zaiku z braku koniecznych do tradycyjnego podejścia materiałów.  Jako pierwsze zaczęły używać wstażek satynowych, rozpowszechniając jednocześnie opinię iż kanzashi to "kwiatki ze wstążki" - skojarzenie które wywołuje u mnie bardzo mieszane odczucia.

Zapewne pierwszą osobą wykonującą kanzashi w Polsce była użytkowniczka  serwisu Flickr, posługująca się nickiem Hatsu-chan^^. Jej prace pojawiły się na serwisie Flickr na początku 2009 roku, zaś ostatnia praca została zaprezentowana w grudniu 2009 i to jej wskazówki pomogły mi rozpocząć  prace nad własnym warsztatem. Niezmiernie żałuję że nigdy nie udało mi sie poznać personaliów tej osoby, gdyż jej wkład w zaprezentowanie tej techniki w Polsce nie może zostać pominięty i żałuję, że nie mogę jej wymienić z imienia i nazwiska. Hatsu-chan^^ (później posługująca się nickiem Hatsu, czasem zdjęcia podpisane były Hatsumiko) - choć nie używała jedwabiu i kleju ryżowego - z całą pewnością wzorowała się na ozdobach japońskich. Jej prace miały charakterystyczny styl. 

Fot. Hatsu-chan^^


Kanzashi, jak zwykło nazywać się tę technikę w Polsce, stało się popularnym hobby i wiele osób zaczęło zakładać własne studia rękodzielnicze i prowadzić warsztaty, a  kanzashi zaczęło zdobić wszystko od spinek do włosów po ramki na zdjęcia i kielichy z okazji komunii świętej. 

Fot. E-maja
http://e-maja.com.pl/

Tsumami zaiku w Polsce ma opinię "kwiatków ze wstążki" i znacząca większość twórców wykonuje kanzashi z satynowych wstążek oraz kleju na gorąco, zaś brzegi nie zabezpiecza klejem ryżowym, tylko przypala. Doprowadziło to do sytuacji - niekoniecznie korzystnej dla techniki i jej zrozumienia - gdy prace całkowicie niezwiązane z tsumami zaiku są nazywane kanzashi. Zadziałało tu nadmierne uproszczenie: kanzashi = kwiaty ze wstążki, więc prace które przypominają kwiaty i są ze wstążki to musi być kanzashi (tsumami zaiku). 

Fot: The Flower Art
Kwiat nazywany tutaj kanzashi z techniką tsumami zaiku nie ma praktycznie nic wspólnego. 

W ostatnim czasie firma Clover wypuściła na rynek "formy do kanzashi" i często bywam pytana czy warto w nie inwestować. Moje personalna odpowiedź brzmi NIE (wielkie litery nieprzypadkowe). Cenię firmę Clover za wspaniałe narzędzia, ale jakość kwiatów produkowanych przez te formy jest mizerna. Znacznie lepiej poświecić te finanse na dobrą pęsetę i lepszej jakości tkaniny. 

Formy Clover niestety są pomyłką przy
próbach nauki tej pięknej techniki


Dlatego, jeśli zależy Wam na autentyczności wyrobów, przepatrując tutoriale, filmiki i sklepy należy uważnie przyjrzeć się wyrobom, czy ich wygląd odpowiada charakterystycznym cechom techniki. Są to np. składanie kwadratów na pęsecie (nie np. zszywanie z kółek). Tkanina jest w pewnej mierze kwestią drugorzędną, a materiał inny niż jedwab nie oznacza automatycznie złej jakości wyrobu. Jedwab z pewnością jest ukłonem w stronę tradycyjnej techniki, choć wstążkowe kwiaty potrafią mnie zaskoczyć dbałością o szczegóły.


Na deser: film z którego ja się uczyłam, techniki tsumami zaiku. 




poniedziałek, 7 listopada 2016

Technika tsumami zaiku - czyli słów kilka o podstawach

W gruncie rzeczy technika tsumami zaiku jest bardzo prosta - płatki składa się z kwadratowych kawałków jedwabiu i istnieją tylko dwa podstawowe typy płatków. Maru-tsumami (maru - okrągły) to płatek zaokrąglony, zaś ken-tsumami  (ken - miecz) to płatek ostry, kształtem przypominający trójkąt.

Chryzantema, czyli kiku, składa się z płatków ken tsumami
Klasycznym przykładem na użycie maru-tsumami to śliwa, zaś ken-tsumami - chryzantema. Ale kwiaty, choć klasyczne i typowe dla tej techniki, są jedynie ułamkiem możliwości. Łącząc technikę tsumami zaiku z innymi można osiągnąć niemal nieskończone możliwości.
Ume, śliwa, to przykład płatków okrągłych czyli maru tsumami

Oryginalna technika uznaje jedwab habotai (w Polsce znany jako podszewka jedwabna) jako podstawowy materiał do wykonywania ozdób, ale tendencja ta naturalnie ewoluowała w kierunku użycia wszelkiego rodzaju materiałów jedwabnych. Rinzu (rodzaj jednokolorowego żakardu), chirimen (krepa o dużych, wyraźnych zmarszczkach) czy tsumugi (rodzaj jedwabiu zbliżonego do znanego w Polsce jedwabiu shantung, nieregularnego i produkowanego z kokonów z których wykluły się już larwy jedwabników)  są obecnie modnymi i lubianymi tkaninami do wyrobu kanzashi, choć cienki i zwiewny habotai pozostaje najczęściej wykorzystywanym typem jedwabiu w przypadku kanzashi noszonych przez maiko.

Innym tradycyjnym elementem techniki jest klej ryżowy. Klej ten jest wykorzystywany w wielu technikach rękodzielniczych w Japonii, jest nietoksyczny, lepki i gęsty, schnie bardzo długo i idealnie nadaje się do  układania w nim płatków, które następnie można swobodnie formować i przenosić  na bazy.

Klej ryżowy marki Yamato
http://www.japanesepaperplace.com/


Sam proces nie jest skomplikowany, ale wymaga wprawy. Płatki składa się na pęsecie, by nie zanieczyścić materiału oraz - przede wszystkim - dlatego, iż pęseta daje więcej kontroli nad kształtem elementu oraz umożliwia pracę z małymi elementami. Po złożeniu płatków układa się je na posmarowanej kleje ryżowym deseczce. Gdy klej ryżowy nieco zgęstnieje elementy przenosi się na papierowe bazy i układa pojedyncze kwiaty, a następnie kwiaty w całe bukiety. 

Często bukiet jest dodatkowo ozdobiony kaskadami płatków na sznurkach, nazywanymi shidare. Wzory z shidare to najbardziej rozpoznawalne, wręcz sztandarowe przykłady hana tsumami kanzashi i stanowią najpopularniejszą ozdobę do kimono wyrażającą gust i upodobania właścicielki. 


Kanzashi z kaskadami shidare

środa, 26 października 2016

Tsumami zaiku w Japonii

Tsumami zaiku to tradycyjne rękodzieło uprawiane od schyłku epoki Edo (1603 – 1868) aż do dziś i uważa się ozdoby wykonane ta techniką za niezbędny element tradycyjnego stroju Japonii - kimono.

Pierwsze wzmianki o ozdobach w formie żurawi i chryzantem wykonanych z niewielkich kawałków tkanin pochodzą z okresu Bunsei (1818 - 1830).  W tym okresie popularnym upięciem stał się kok nazywany shimada-mage, którego kształt umożliwiał wpięcie ozdób przy skroniach i po bokach głowy. 

Jedno z pierwszych przedstawień jedwabnych kanzashi 

Wcześniej ozdoby do włosów cieszyły się mniejszym uznaniem, bowiem kobiety nosiły fryzurę zwaną  taregami, czyli długie włosy związane luźno na plecach w koński ogon. Dopiero zmiana mody w okresie Edo przyczyniła się do spopularyzowania ozdób do włosów. W okresie Edo kobiety z gminu zaczęły czesać włosy w upięte koafiury (choć na konserwatywnym cesarskim dworze taregami nadal było wiodącym trendem). 

Ozdoby do włosów stały się z czasem główną ozdobą japońskich kobiet które nie lubiły biżuterii w europejskim stylu (bransolety, kolczyki, pierścienie etc). Duży wpływ na modę miały gejsze, które pojawiły się jako klasa zawodowa właśnie w tym okresie. Choć dziś geiko są postrzegane jako element tradycji i uznawane są za konserwatywne, w okresie swojej świetności często wyznaczały nowe ścieżki w modzie. Po więcej informacji na temat geiko zapraszam do lektury Women of the pleasure quarters Lizy Dalby.

Kobieta nosząca szylkretowe grzebienie

Obecnie tsumami kanzashi to sztandarowa ozdoba do stroju narodowego Japonii, kimono. Nosi się je w szczególności do furisode, niezmiernie ozdobnego kimono noszonego min. w trakcie ceremonii wejścia w dorosłość zwanej Seijin no Hi. Święto to zwiastuje ukończenie 20 roku życia. W trakcie przypadającego na drugi poniedziałek stycznia święcie (od 2000 roku jest to święto ruchome, wcześniej wypadało 15 stycznia) młodzi ludzie wracają do rodzinnych stron na uroczystości organizowane przez gminę i tego dnia można zauważyć na ulicach kolorowe niczym motyle młode kobiety w tradycyjnych strojach. Nieodłącznym elementem tego stroju są właśnie ozdoby fryzur wykonane w technice tsumami zaiku.

Seijin no Hi
Fot. 
http://zuco.org/


Obecnie większość osób parających się ta techniką to hobbyści-samouki i jedynie nieliczne osoby zostały przeszkolone przez uznanych mistrzów. Dziesięć lat temu, gdy technika ta była niemal nieznana w Europie, w Japonii żyło tylko pięciu formalnie rozpoznawanych mistrzów. Dziś sklepów gdzie sprzedaje się kanzashi jest bardzo wiele, w tym sklepy online jak Rakuten, ale jedynie nieliczne mogą poszczycić się wyrobami w pełny tradycyjnymi. Jednym z takich sklepów jest Oharibako w Kyoto, gdzie kanzashi jest jedynie częścią asortymentu, zaś sklepem całkowicie poświęconym kanzashi jest TSUMAMI-DO w Asakusabashi, dzielnicy Tokyo. 

Sklep Tsumami Do
Fot. http://tsumami-do.com/